Lorem ipsum

Sylwester Wardęga ma dość. Nie chce już być "głupkiem, co ucieka przed policją"

Ponad 176 milionów wyświetleń filmu z psem przebranym za pająka, prowokacje mające na celu zmuszenie policjantów do biegania za Spidermanem, wkroczenie do programu śniadaniowego i udawane aresztowanie – z tego znany jest Sylwester. Ale 29-latek ma już dość bycia postrzeganym jako żartowniś. Czas na zmianę.

Sylwester Wardęga był gościem programu Marcina Prokopa "Z tymi co się znają". Rozmawiali o początkach internetowej kariery youtubera i o jego planach. Okazuje się, że wbrew komentarzom w sieci, Wardęga jeszcze się nie skończył, chociaż filmy, które udostępnia od kilku miesięcy "nikogo nie obchodzą". Oznacza to tyle, że najnowsze produkcje, które znajdują się na jego koncie na YT, mają oglądalność na poziomie 300-400 tys. Przy 176 milionach to nic. Teraz jednak Wardęga jest bardziej doceniany, wymienia popularność na szacunek.

Takiego go nie znacie

- Widzowie są różni. Są ludzie bardzo skomplikowani, są ludzie prości. Oni wracają do domu po ciężkim dniu, włączają disco polo i odpalają psa-pająka. Wiem, że pranki to nie były materiały wybitne. Chociaż pies-pająk jakąś tam kreatywność ma – stwierdził Sylwester. I dodał: - Patryk Vega zrozumiał, że polski widz potrzebuje kina, które nie jest zbyt ambitne. On to robi na podstawie memów trochę. Ludzie się burzą – takie proste kino, a ma oglądalność. Twórcy ambitni albo nie chcą robić prostych rzeczy, albo nie trafiają polskich widzów.

Wardęga zmienia wizerunek, ale za nowym, nieprankującym Sylwestrem nie poszli widzowie.

– Rebranding wymaga czasu. Miałem swój cel – młody chłopak, chciałem być pierwszy. Udało mi się być pierwszym w Polsce. Zadałem sobie pytanie, czy chcę to robić dalej. Założyłem swój program, ale nie do końca czułem to – wyznał.

Klapa? Wardęga jak Piotr Cyrwus, czyli Rysiek z "Klanu"

Po ponad roku przerwy wrócił do sieci z nowymi filmami. Złapał bakcyla na wojażowanie po świecie i swoje wyprawy chce pokazywać internautom.

- Strasznie mi się podoba podróżowanie. Zagłębiam się, idę tam, gdzie jest bieda. To totalnie przewartościowuje człowieka.

Prokop podsumował kilkuletnie prankowanie Sylwestra, który około dwa lata temu zniknął z sieci, by wrócić w nowym wydaniu. Powiedział, że Wardęga jest jak Cyrwus, czyli Rysiek z "Klanu". Aktor jest bardzo utalentowany, ale udział w telenoweli go zaszufladkował.

– On za długo był w tym "Klanie" – podkreślił Wardęga, który ze swojej szufladki stara się wydostać.

Sylwester od roku się zmienia. – Dużo ludzi postrzegało mnie jak głupka, co ucieka przed policją. Było mi smutno, że mam taki wizerunek. Ludzie się domagają pranków, ja nie chcę z tego całkiem rezygnować, ale też nie chcę robić na siłę. Czasem można coś w ten sposób przekazać, ale nie chcę rezygnować z podróży, siebie.

Nieśmiały

Wardęga jest introwertykiem, był nieśmiałym nastolatkiem. To dlatego ukrywał twarz, gdy zaczynał przygodę z YouTubem. Na początku nagrywał w maskach. Nic dziwnego, że zaskoczyła go skala sukcesu, jaki osiągnął zupełnie niespodziewanie.

– Otwierałem się na ludzi, ale nie byłem gotowy na to, co przyszło po psie-pająku – przyznał.

Ludzie widzieli w nim "ziomka", rozpoznawali go, a gdzie się pojawiał, tam oczekiwali żartów. W końcu zaczęło go to przytłaczać. Teraz popularność odeszła, ale i tak Wardęga unika tłumów.

– Nie byliśmy gotowi – mówił o całej społeczności influencerów. - Nie jesteś popularny, nagle robisz wiral i łup, jesteś popularny. Nikt mnie na to nie przygotował.

Lajki go uzależniały, ale teraz jest inaczej. Nie wszyscy się jednak opamiętali. Są tacy, którzy nie mogą żyć bez kolejnej porcji akceptacji internautów. – Wstrzykują sobie lajki jak heroinę – podsumował Prokop.

Czym przebić psa-pająką?

Niczym, bo nie da się tego teraz zrobić – taki wniosek płynie ze słów Wardęgi. Sylwester wiedział o tym od dawna, dlatego nie jest rozgoryczony brakiem "powtórki z rozrywki". - Zrobiłem dobrze swoją robotę. Byłem świadomy, że nie przebiję tego. Nie te czasy.

Film o psie-pająku powstał 4 lata temu. Produkcje Wardęgi sprzed 4-5 lat osiągały kilkadziesiąt milionów wyświetleń. Jednak czasy się zmieniły, YouTube działa inaczej niż dawniej. - To był złoty strzał, złote wideo – mówił artysta, bo tak postrzega siebie Sylwester. Pamięta o przeszłości, myśli jednak o przyszłości. Chce rozwijać się jako podróżnik, ma nowe pomysły, pragnie pokazywać odbiorcom coś więcej niż żarty.

To dlatego otwarcie mówi o cukrzycy, na którą od lat cierpi, i depresji, która zbiera żniwo wśród społeczności YT.

Depresja

- Wielu youtuberów mówi, że ma depresję. Uważam, że w jakimś stopniu ja też – mówił Prokopowi, ale dodał: - To nieumiejętność cieszenia się. Gdybym miał prawdziwą depresję, nie mówiłbym z taką ekspresją teraz. Studiowałem psychologię, umiałbym się zdiagnozować, że ok, jest źle, trzeba iść do lekarza.

Złe samopoczucie, brak szczęścia mogą wynikać z kilku czynników – na przykład tego, że pozycja youtubera, również ilość przyjaciół, zależą od lajków, subskrypcji, wyświetleń, klików. Gdy Wardęga był na topie, miał wielu znajomych. Stracił ich, kiedy popularność spadła.

Inna sprawa to osiąganie celów, spełnianie marzeń. Sylwester wyznał, że jest bardzo ambitny, dlatego nie cieszy się dużymi rzeczami. Ciągle chciałby osiągnąć więcej. – Ja to dla poklasku robię. Są tacy co robią dla pieniędzy – wyjaśnił Sylwester.

Zarobki

Ile zarabiają youtuberzy? Wardęga nie podał kwot, ale przyznał, że mogą być zawrotne.

- Youtuber z dobrym wizerunkiem mający 100 tys. wyświetleń na odcinku może liczyć na 5 razy większe stawki niż oszołom, co robi pod publikę, a ma 1 mln wyświetleń.

O jakich stawkach mowa? - Wątpię, żeby ktoś wyciągał milion co miesiąc – stwierdził. I podkreślił, że olbrzymie zarobki influencerów nie są sprawiedliwe. Bywa, że osoby za jeden wpis na Instagramie dostają wielokrotność pensji zwykłego człowieka.

Co on zrobił z pieniędzmi zarobionymi w sieci? - Mało odłożyłem, ale kilka inwestycji było nietrafionych – wyznał szczerze. Inwestował w sprzęt (chce nakręcić film), interes z koszulkami, który nie wypalił. – Można bardzo dużo na YouTube zarobić. O wiele więcej niż na to zasługujemy.

Jednak nie zawsze za kasą idzie szczęście, spełnienie. - Byłem bardziej szczęśliwy, gdy zaczynałem. Miałem cele, marzenia. Gdy osiągnąłem wszystko, zrozumiałem, że one nie były dużo warte. Teraz wiem, co mnie cieszy. Podróże mnie rozwijają, to jest mój fun. Lecę do Kenii, już nie mogę się doczekać. Jara mnie to, bo wiem, że wrócę, inaczej postrzegając świat.

Porno

Wardęga mieszka w domu po agencji towarzyskiej. Czasem jeszcze odwiedzają go "jurni panowie", którzy nie wiedzą, że dawny biznes przeniósł się, gdzie indziej. Prokop przekornie zauważył, że w razie porażki z pracą w sieci, Sylwester mógłby zawiesić odpowiedni baner i działać, bo, jak widać, klienci są.

- Powiem ci kolego z tv, że w Polsce jest niezagospodarowana branża filmów pornograficznych – stwierdził Wardęga, który wyznał w show, że ma w planach zrobienie własnej dużej produkcji.
Czyżby pomysł na pójście w tym kierunku mógł okazać się żyłą złota? Pozostaje nam śledzić Wardęgę i jego poczynania.

Przeczytaj również:
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.